ADHD to stan, w którym wszystko kręci się jak na loterii. Pomysły wpadają znikąd, inwencja twórcza eksploduje, a przebłysk geniuszu może uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie. Problem zaczyna się wtedy, gdy uda się na chwilę zatrzymać ten szalony wir myśli – nagle pojawia się olśnienie, że oto jest to!
I byłoby cudownie, gdyby nie fakt, że zaraz potem ruletka znów rusza, a ja zaczynam kolejną podróż w świecie nowych fascynacji. Nagle ogarnia mnie ekscytacja modelarstwem, fotografią, aplikacjami do treningu siłowego, gotowaniem czy kupowaniem książek, bo przecież co trzecia jest genialna. Tylko że potem przychodzi moment, kiedy ilość zaczyna mnie przytłaczać, jak zator w kanalizacji.
Wyobraźcie sobie poranek. Budzę się, mam dwie minuty na ogarnięcie siebie i dzieci (gdybym miał), wchodzę do łazienki i… brodzik zamienił się w jezioro. Woda przelewa się z WC, kranu i nie wiadomo skąd jeszcze.
Sąsiad spod spodu puka do drzwi z pretensją, że mu leje się na głowę, a on nie zamawiał domowego wodospadu. I tak oto, zamiast planować dzień, planuję awaryjny remont, bo ktoś zapomniał odetkać odpływ. ADHD działa dokładnie tak samo – im więcej bodźców i nowych zajęć, tym większy chaos, a potem nagle boom! Zator.
Podobnie było, gdy postanowiłem uporządkować swoje życie. Zacząłem od szafy. Po godzinie znalazłem stare farby i, zamiast sprzątać, wpadłem w malarski szał. Efekt? Pokój wyglądał jak galeria sztuki współczesnej, ale ubrania nadal walały się po podłodze.
Wszystko jest fascynujące, dopóki nie zamienia się w stertę niedokończonych projektów. Kupione farby do malowania? Leżą. Szkicownik? Nietknięty. Książki? Stoją na półce, a ja już myślę o kolejnej. Może wystarczy zeszyt i długopis, by zacznąć pisać historię zamiast kolekcjonować niezrealizowane plany?
Podobnie było z książkami. Poszedłem do księgarni po jedną, wyszedłem z torbą. W domu odkryłem, że dwie z nich już mam. Można powiedzieć, że moje ADHD potrafi robić niespodzianki, tylko szkoda, że kosztem portfela.
Medytacja pomaga ADHD-owcom. Techniki, jak oddech kwadratowy czy metoda Wima Hofa, pozwalają skupić się i zatrzymać pędzące myśli. Planowanie to kolejny klucz. Jeśli planuję podróż, to muszę wiedzieć, dokąd jadę, gdzie śpię, jaki mam budżet i kiedy wracam. Bez tego wyląduję w obcym kraju, nie wiedząc nawet, gdzie jest hotel.
Podobnie było, gdy postanowiłem poukładać swój dzień i zaplanować wieczór relaksu. Skończyło się na tym, że w międzyczasie wymyśliłem aplikację do organizacji czasu… której oczywiście nigdy nie ukończyłem.
Z życiem jest tak samo – brak planu to chaos, a chaos to zator. A zatory kończą się zalaniem łazienki, sąsiadem krzyczącym o sufit i nerwowym poszukiwaniem mopa.
Tak samo jest z moimi ambitnymi projektami. Kiedyś postanowiłem napisać książkę o ADHD. Rok później miałem dwadzieścia rozpoczętych rozdziałów, każdy o czymś innym. Gdyby je poskładać, wyszłaby pewnie encyklopedia chaosu.
Napisane przez: Michał Chyła
ADHD chaos medytacja planowanie
Strona została stworzona przez Radiopodziemia24/7. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Komentarze do wpisu (0)