play_arrow

keyboard_arrow_right

Listeners:

Top listeners:

skip_previous skip_next
00:00 00:00
chevron_left
volume_up

Felieton

Kim jestem, jeśli nie sobą?

today30 marca, 2025 35 11

Tło
share close

Ucieczka przed sobą samym

Na ostatniej sesji terapeutycznej psycholog zadał mi pytanie, które przewróciło moje myślenie do góry nogami: „Zdajesz sobie sprawę, że unikając odpowiedzi na pytanie o swoje emocje, uciekasz od siebie? Zamiast mówić o tym, co czujesz, wskazujesz na innych ludzi i sytuacje zewnętrzne”.

Aż chciałem zapytać: „Czy to źle? Przecież tak robią wszyscy!”. Ale zamiast tego, tylko pokiwałem głową. Bo wiedziałem, że ma rację. Jestem mistrzem narracji o tym, co na zewnątrz, a nie o tym, co w środku. Jakbym mówił: „Jestem tym, czym jesteś ty”, zamiast: „Jestem tym, kim jestem”.

Kto zawinił? Oczywiście, że nie ja!

Może przez lata zbudowałem sobie perfekcyjną wymówkę. Narzędzie do unikania odpowiedzialności. Rodzice? Winni. Koledzy? Wiadomo. Szkoła? Oczywiście! Każdy tylko nie ja. I tak mijały lata, a ja coraz bardziej odrywałem się od rzeczywistości, bo przecież łatwiej znaleźć winnego niż spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Hej, może to jednak ty?”.

„Nie martw się” – mówiłem sobie – „przecież jesteś bezpieczny w tej bańce, którą sobie stworzyłeś”. I to było wygodne… aż do pierwszego trzęsienia ziemi. Rozstanie, utrata pracy, problemy zdrowotne – i nagle ta bańka pęka. A ja zostaję sam na sam z tym, od czego tak długo uciekałem.

Przepis na szczęście (którego nikt mi nie dał)

Chciałbym żyć spokojnie, nie martwić się o pieniądze, nie bać się o zdrowie, nie żyć w lęku o przyszłość. I – co chyba najważniejsze – chciałbym móc dbać o tych, których kocham. Ale jak to zrobić, jeśli nie wiem, kim naprawdę jestem?

Pytanie za milion dolarów: „Gdzie jest moje Ja w tym wszystkim?”. Moje prawdziwe Ja, nie to schowane za iluzjami, które sam sobie tworzę. Bo przecież to ja decyduję, jaką wersję siebie pokażę światu. A chciałbym, żeby to była wersja, która bierze odpowiedzialność za swoje życie, a nie szuka kolejnych wymówek.

Wyobraźnia: przekleństwo czy dar?

Kiedyś sądziłem, że nie mam w sobie niczego wyjątkowego. Moje talenty? Jakie talenty? Moje cechy? Nic nadzwyczajnego. A może to wcale nie były ograniczenia, tylko coś, co trzeba było zrozumieć i zaakceptować?

„Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie” – powiedział Einstein. Brzmi świetnie, prawda? Tylko co z tego, jeśli nie zrobi się pierwszego kroku? Wyobraźnia jest cudowna, ale jeśli tylko pozostaje w sferze marzeń, może stać się więzieniem.

Marzenia nie wystarczą – trzeba działać

Może nie od razu zostaniemy ekspertami, ale powoli, krok po kroku, możemy nauczyć się posługiwać naszymi talentami. A kto wie – może z czasem nie tylko osiągniemy w tym mistrzostwo, ale też pomożemy innym?

„Twórczość to pozwolenie sobie na popełnianie błędów. Sztuka to wiedza, które z nich zachować” – mawiał Scott Adams.

Wniosek? Czasem trzeba pozwolić sobie na pomyłki. Czasem trzeba wyjść poza to, co oczywiste. Czasem trzeba przekroczyć granice, które sami sobie stawiamy. Odpowiedzi na pytania o siebie to narzędzia – i trzeba się nauczyć je obsługiwać. Może czasem trudno się do nich zabrać, ale po kilku próbach zaczynamy rozumieć, jak je wykorzystać w codziennym życiu.

I wtedy nasze marzenia zaczynają nabierać sensu.

Napisane przez: Michał Chyła

Oceń

Komentarze do wpisu (0)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola oznaczone * są wymagane