Polska scena freestyle’owa od lat przyciąga uwagę fanów , ale tylko nieliczni potrafią na stałe zapisać się w jej historii. Jednym z tych, którzy z każdym kolejnym występem udowadniają, że mają nie tylko talent, ale i determinację, jest Kruczek. Ten młody, charyzmatyczny freestylowiec z Bielska-Białej, zdążył już wywalczyć szacunek na scenie, wygrywając liczne bitwy i mierząc się z najlepszymi. Jego cięte riposty, błyskotliwe puenty i niezwykła umiejętność improwizacji czynią go jednym z najbardziej obiecujących zawodników w kraju.
Kruczek nie tylko wygrywa bitwy, ale też z każdym kolejnym występem wspina się coraz wyżej w hierarchii freestyle’owych legend. W artykule przyjrzymy się bliżej jego drodze na szczyt – od pierwszych występów, przez przełomowe zwycięstwa, aż po ambicje, które sięgają daleko poza granice lokalnych scen. Co sprawia, że jego styl przyciąga tłumy? Jak radzi sobie z presją i co planuje na przyszłość? Zapraszamy do świata Kruczka – człowieka, który udowadnia, że słowa potrafią być bronią, sztuką i pasją w jednym.
Z góry dziękujemy że zgodziłeś się na rozmowę z nami!
Powiedz proszę jak to wszystko się u ciebie zaczęło?
Jeśli chodzi o freestyle, pokazali mi go koledzy w średniej szkole. Od razu zajarałem się tą zajawką i obejrzałem chyba wszystko, co możliwe. Najbardziej imponowały mi w tym emocje i momenty, w których publika robi hałas. Przypominało mi to wrzawę trybun po strzelonej bramce.
Zacząłem próbować swoich sił na ławce z kolegami przy piwie, aż w końcu odważyłem się wystąpić na scenie.
Na pewno pamiętasz swoją pierwszą wygraną bitwę opowiesz nam coś o niej więcej?
Pierwszą wygraną bitwą była Bitwa o Kopalnię w Bełchatowie, ale emocji, jakie mi wtedy towarzyszyły, nie da się opisać słowami. To, co czułem, wygrywając, było niesamowite – jakbym spełnił swoje marzenie. Dopiero po około dwóch dniach dotarło do mnie, co tak naprawdę zrobiłem: pokonałem wszystkich na swojej drodze, zdobyłem pierwszy puchar, pierwsze pieniądze i pierwszy szacunek wśród zawodników.
Rok później udało mi się obronić ten tytuł, wygrywając ponownie w tym samym klubie i w tych samych niesamowitych emocjach. To coś, czego nigdy nie zapomnę.
Opowiesz nam coś więcej? Jak na ciebie zadziałało to wydarzenie?
Po pierwszej wygranej mocno się dowartościowałem. Uświadomiłem sobie, że jestem jednym z lepszych i że muszę lecieć po więcej zwycięstw. Niestety, po każdej wygranej przychodzą gorsze momenty, które mocno weryfikują charakter. To właśnie wtedy zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest utrzymać się w gronie „lepszych” freestylowców.
Czy masz jakieś konkretnie treningi lub rytuały, które stosujesz przed bitwą, czy raczej polegasz na swojej intuicji i wrodzonym talencie?
To naprawdę bardzo dobre pytanie. Jeśli chodzi o treningi, to nie mogę się wypowiedzieć, bo nie trenuję freestyle’u w klasycznym sensie, ale mam swoje rytuały, które są dla mnie ważne.
Przed bitwą robię inhalacje, żeby udrożnić drogi oddechowe. Nie wpływa to jakoś znacząco na nawijkę, ale dzięki temu czuję się o wiele lepiej. Drugą moją rutyną jest używanie kropel antystresowych. Mają bardzo charakterystyczny zapach i, szczerze mówiąc, nie wiem, czy faktycznie działają. Jednak jeśli w mojej głowie czuję się dzięki nim spokojniejszy, to znaczy, że są mi potrzebne.
Od pewnego czasu zauważyłem też jedną ciekawą zależność, której wcześniej nie dostrzegałem. Zawsze, kiedy przed bitwą odwiedziłem tatę na kawę, wygrywałem. Od tego momentu taka kawa przed występem stała się dla mnie niemal tradycją, a przy okazji spotykamy się teraz na kawę częściej.
Kto był Twoim najbardziej wymagającym przeciwnikiem w dotychczasowej karierze?
To bardzo ciężkie pytanie, ponieważ mam już za sobą około 100 stoczonych walk. Jednak najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim się mierzyłem, był Wudo. Nie potrafiłem dostosować się do jego stylu – jego luźniejsze podejście i swobodna nawijka kompletnie mnie rozbrajały. Próbowałem kontratakować mocnymi punchline’ami, które zazwyczaj działają, ale w jego przypadku nie przyniosły oczekiwanego efektu. To była lekcja, która uświadomiła mi, jak ważna jest elastyczność w freestyle’u.
Jest jakiś raper, z którym marzysz, aby stanąć na scenie i zmierzyć się w bitwie?
Oczywiście, że tak! Jest to Floral Bugs. Nie wiem, czy wynika to z sentymentu, bo jesteśmy z tego samego miasta, czy może z faktu, że uwielbiam jego styl nawijania. Tak czy inaczej, to właśnie z nim najbardziej chciałbym się zmierzyć w walce lub stanąć na jednej scenie. To byłoby spełnienie jednego z moich freestyle’owych marzeń.
Jak się przygotowujesz do nadchodzącej bitwy? Czy opracowujesz swoje teksty, czy raczej dajesz się ponieść chwili?
Na 100% daje się ponieść chwili, jeśli przygotowujesz coś na bitwę rozprasza cię to, myślisz o tym żeby to zrobić to co masz przygotowane a zapominasz o naturalności i odbijaniu pocisków przeciwnika.
Jakie masz zdanie na temat freestyle’u jako formy sztuki? Co dla Ciebie oznacza?
Nazywanie freestyle’u sztuką może wydawać się dziwne dla wielu, ale ja mimo wszystko uważam, że to właśnie jest sztuka. To dziedzina, w której trzeba szybko myśleć, wykazywać się przebiegłością i sprytem, a do tego potrafić rapować i trzymać się bitu. Freestyle to także niesamowite emocje, integracja z innymi i wspólne przeżywanie chwil, które później stają się niezapomnianymi wspomnieniami. To coś więcej niż tylko obrażanie – to prawdziwa forma ekspresji i artystyczna wypowiedź.
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że nie udało Ci się wygrać bitwy, pomimo solidnego występu? Jak podszedłeś do tej sytuacji?
Wiele razy, lecz jest to naturalna rzecz na polskiej scenie, wszystko zależy od jury. Jeden bardziej docenia flow, drugi bardziej docenia punche a następny zaś bardziej docenia trzymanie się tematu. Mimo wszystko nie można patrzeć na jury tylko dalej lecieć w swoim stylu i prezentować go jak najlepiej. Po przegraniu mimo że wygrana była w zasięgu człowieka łapie przysłowiowy „dołek” ale trzeba sobie uświadomić że każdy tak ma i jak najszybciej wrócić na dobre tory.
A co twoim zdaniem było przełomowym momentem w twojej karierze?
Przełomowym momentem w mojej karierze było pokonanie Mila na Bitwie o Odrę. Milu, jak dobrze wiemy, to legenda polskiego freestyle’u i bardzo mocny gracz, więc wygrana z nim była dla mnie ogromnym osiągnięciem. Po tym zwycięstwie uświadomiłem sobie, że mam potencjał, by osiągnąć jeszcze więcej. Wszystko zależy od mojej głowy i tego, jak podejdę do dalszej drogi.
Dziękujemy bardzo za poświęcony nam czas! I z całego serca życzymy zdobycia pasa WBW!
Kruczek to freestylowiec, który nie przestaje zaskakiwać – jego talent, pasja i determinacja stawiają go w czołówce polskiej sceny. Jego bitwy to prawdziwe show, pełne emocji i niesamowitych momentów. Jeśli jeszcze go nie widzieliście, koniecznie pojawcie się na jego kolejnych występach – gwarantujemy, że będzie warto!
Written by: Patrol
today27 listopada, 2024 165 12
Strona została stworzona przez Radiopodziemia24/7. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Post comments (0)